Zapraszamy na nowy Blog Erasmus!
Tag Archives: erasmus
Gent, Ghent, Gand a po polsku Gandawa, czyli praktyki Erasmus+ w belgijskim Hotel de Flandre!
Stolica prowincji Flandria Wschodnia słynie z jednego z najstarszych uniwersytetów na świecie (Universiteit Gent), wspaniałych zabytków architektury flamandzkiej oraz wybitnego dzieła malarstwa gotyckiego – Ołtarza Baranka Mistycznego. Gandawa to miasto przede wszystkim studenckie, bowiem w mieście tym uczy się blisko 60 tysięcy młodych ludzi. Nie brakuje także turystów, Gandawa jest jednym z najchętniej odwiedzanych miast Belgii.
Czytaj dalej
6-miesięczne La dolce vita we Włoszech – witajcie w Bolonii!
Dla mnie jako osoby uwielbiającej kulturę włoską to, że zdecydowałem się wyjechać na swojego Erasmusa do Bolonii było zupełnie naturalne. Co do uczelni, wybór padł na Uniwersytet Boloński. Bo któż by nie chciał studiować w tych samych murach co Mikołaj Kopernik, czy sam Dante Alighieri. Uczelnia ta założona w roku 1088 jest jednym z najstarszych uniwersytetów na świecie.
Jeśli chodzi o miasto, można je opisać za pomocą trzech przymiotników: la grassa, czyli „tłuste” ze względu na kuchnię, la dotta, czyli „uczone” ze względu na uczelnię oraz la rossa, co oznacza czerwone, ze względu na kolor budynków, ale też ze względu na dawne upodobania polityczne mieszkańców. Piazza Maggiore, czyli główny plac Bolonii, na którym można zobaczyć Fontannę Neptuna oraz Bazylikę San Pietronio stanowi centrum miasta. Bolonia to miasto pełne arkad, pod którymi spacer nawet w czasie deszczu jest atrakcją.
Miasto ma wiele do zaoferowania i to zwłaszcza dla studentów w związku z tym że co roku 1,7 tysięcy Erasmusów wybiera go, aby w nim przeżyć swoją przygodę z kulturą włoską. W Bolonii prężnie działają dwie organizacje, które zapewniają studentom zagranicznym wiele atrakcji rozrywkowych, turystycznych, czy też sportowych – niekoniecznie w samym mieście. Jedną z nich jest ESN Bologna. Bolonia z innymi miastami ma świetne połączenie komunikacyjne zwłaszcza z tymi położonymi na północy Włoch. Wenecja czy Mediolan stoją więc otworem dla każdego!
Bolonia od pewnego czasu stanowi miasto muzyki UNESCO, dlatego muzyczne wydarzenia organizowane są tutaj bardzo często. Bilety warto zamawiać z wyprzedzeniem, bo cieszą się dużą popularnością i są tanie. W towarzystwie można miło spędzić czas w barze przy apperativo, czy pójść na pizzę (najbardziej ulubiona i jedna z najtańszych form obiadu dla każdego studenta).
Czas spędzony na Uniwersytecie był dla mnie jednym z najciekawszych przeżyć. Pracować i spędzać czas w wielokulturowym środowisku może wiele nauczyć i rozwinąć wiedzę o innych kulturach. Włochy to naród bardzo otwarty. Przed testami studenci spędzają czas, ucząc się wspólnie i to bardzo efektywnie. Było to dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem, ale też stanowiło nie lada wyzwanie, bowiem nauka w grupie włoskiej odbywała się w języku włoskim, chociaż zajęcia odbywały się po angielsku. Bardzo dobrym pomysłem jest zapisanie się na kurs włoskiego, który jest bezpłatny i organizowany dwa razy w semestrze, jednak terminy zapisów są różne, więc warto się wcześniej zorientować, by ich nie przegapić. Zajęcia zaczynały się często z opóźnieniem, dlatego radzę poczekać, bo jeśli zajęcia się zaczynają o 16 i jest tylko kilka osób i nawet jeśli jest już 20 minut po 16, to nic to nie oznacza. Zajęcia, które wybrałem były po angielsku i odbywały się na kierunku Business & Economics. Zajęcia trwające 3 godziny, niektóre nawet 4 godziny mogą czasami się ciągnąć, ale uwierzcie, warto chodzić. Uważam, że kadra ma duże doświadczenie, dlatego uczęszczanie na zajęcia sprawiło mi ogromną przyjemność. Wykładowcy mówią biegle po angielsku z ledwie słyszalnym akcentem. A w Bolonii, jak i w innych miastach na północy dużo osób potrafi mówić po angielsku, więc bez stresu.
Na koniec wspomnę o kosztach utrzymania: jako takich akademików Uniwersytet nie posiada, więc warto szukać mieszkania wszędzie i w sumie jak najwcześniej. Nawet najlepiej jest zarezerwować sobie kilka dni w hotelu. Ogłoszeń w mieście jest mnóstwo. Myślę, że 300 euro to jest cena typowa za miejsce w dwójce, plus minus 50 euro. Miesięczny koszt utrzymania abonamentu telefonicznego (korzystałem z Wind) to 10 euro. Zakupy różnie zależy od osoby, ale tylko w supermarketach, więc warto znaleźć jeden blisko mieszkania. Odnośnie pizzy ceny od 2.50 w górę za całą, kawałki są za około 1,60.
Polecam,
SB
sebastian.baran.1993@gmail.com
Small campus, big experience – Erasmus w Deauville
Na pytanie jak wspominam mojego Erasmusa, moja odpowiedź brzmi: „Którego?”. Moja wymiana we Francji nie była bowiem moim pierwszym, a nawet drugim Erasmusem, a licząc także wolontariat była w zasadzie czwartym dłuższym zagranicznym wyjazdem. Kto już kiedyś przeżył doświadczenie wymiany studenckiej, doskonale mnie zrozumie, ten kto się dopiero na nią decyduje, mam nadzieję, że bardzo szybko upewni się po przeczytaniu mojego tekstu, że to dobry wybór i niedługo sam dołączy do grupy „uzależnieni od podróży”;)
Po moim pierwszym Erasmusie w Hiszpanii, praktykach Erasmus na Fuerteventurze i wolontariacie w Peru, przyszedł czas na Francję. Mój wybór padł na małe miasteczko w dolnej Normandii, Deauville. Wybór, to w sumie dużo powiedziane, ponieważ chcąc być szczerą powinnam powiedzieć, że wyglądało to bardziej jak zakręcenia globusem i zatrzymanie go palcem z zamkniętymi oczami. Jadąc tam, nie wiedziałam o tym miejscu w zasadzie nic, a wybór był zupełnie przypadkowy.
Małe miasteczko, weekendowy kurort Paryżan, ceny zdecydowanie nie studenckie, filmy w kinie tylko po francusku, ulice wieczorami (jeżeli nie jest to weekend) świecą pustkami, a do Paryża wiedzie jedynie pociąg, który bez zniżek lub wcześniejszego zakupu kosztuje 34 euro. Zapytacie, czy piszę ten artykuł, żeby was zniechęcić do przyjazdu do tego miejsca? Otóż nie, to co chcę powiedzieć, to że nawet w takim miejscu, można przeżyć niesamowite chwile, bo to, co tworzy miejsce niezapomnianym to niezwykli ludzie i ja zdecydowanie takich tam spotkałam. Był to na pewno inny wyjazd od poprzednich, każdy jest inny, ale jedna rzecz jest pewna: ani przez chwilę nie żałowałam, że właśnie tam zaniosły mnie koleje mojego życia:)
Po dość długim wstępie, wypadałoby mi przejść do jakichś konkretów. Na laniu wody, jeszcze żadna porządna kampania nie została zbudowana;)

Na zdjęciach zamieszczonych powyżej od lewego górnego rogu znajdziecie: 1.Widok, który ujrzycie jako pierwszy po wyjściu z dworca kolejowego Deauville-Trouville. 2.Małe i urokliwe uliczki Normandii. 3.Place Morny – główny plac Deauville zapełniony kawiarenkami, restauracjami i oczywiście piekarniami z pysznymi bagietkami i croissantami. 4.Kasyno w Deauville.
#Deauville
Tak jak już wspomniałam, miasteczko jest malutkie. Wszystko jest w zasięgu dystansu, który spokojnie można przejść na piechotę. Również do sąsiedzko położonego Trouville, połączonego z Deauville Mostem Belgijskim (Pont des Belges Trouville-sur-Mer), można się wybrać na nogach. Zresztą, jeżeli ktoś nie dysponuje własnym samochodem, inny sposób jest niemożliwy, bo transport miejski tam nie istnieje. Oba miasteczka są dość drogie, chociaż Trouville jest relatywnie trochę tańsze. Jednak klimat, zabudowa i bliskość morza zapewniają klimat, który rekompensuje poziom cen. Dla zmęczonych dużymi miastami, dojście na uczelnię w maksymalnie 15-20 minut pośród uroczych budyneczków będzie zdecydowanym atutem. Jedynie czasem trzeba być przygotowanym na silne wiatry i deszcze, w końcu klimat oceaniczny jakoś musi o sobie dać znać.
Do jednych z atrakcji można zaliczyć kasyna: jedno w Deauville i drugie w Trouville. Oczywiście nie zachęcam tutaj do hazardu, ale z ciekawości raz można się wybrać, czasem włożone do maszyny 5 euro może się pomnożyć;) Dla tych zaś, którzy niekoniecznie są przekonani do tej formy spędzania wolnego czasu, mogę zaproponować basen o długości olimpijskiej z wodą morską. Przynosi zdecydowanie odprężenie, zwłaszcza po całodniowych zajęciach na uczelni. A dla wielbicieli spacerów, oprócz plaży, gdzie można nawdychać się jodu, warto także odwiedzić pobliskie wzgórza, gdzie znajdziecie pozostałości po bunkrach zbudowanych podczas II wojny światowej.

Zdjęcia od lewego górnego rogu: 1.Charakterystyczna zabudowa Normandii. 2.Plaża wieczorną pochmurną porą (też ma swój urok). 3.Widok na Trouville z balkonu o wschodzie słońca. 4.Marina w Deauville
#Uczelnia
Kampus w Deauville jest niezwykle mały, trudno go nawet nazwać kampusem, gdyż mieści się w jednym budynku, a wejście do niego możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Z tego powodu przylgnęło do niego motto: „small campus, big family”. I faktycznie, można tam się czuć jak w domu. Zawsze jest z kim porozmawiać, panie w sekretariacie zawsze chętne do pomocy, a w „Bubble room” przeznaczonym do jedzenia można zawrzeć nowe znajomości. W takim małym budynku znalazło się nawet miejsce na stół do tenisa stołowego dla żądnych ruchu podczas całodniowych zajęć.
No właśnie zajęcia… Dla nas, Polaków, system może wydać się trochę dziwny, ponieważ zamiast semestru zajęć ze wszystkich przedmiotów, dostaniecie plan z jednym przedmiotem trwającym od 1-2 tygodni, od rana do popołudnia, zazwyczaj codziennie. Przedmiot kończy się zazwyczaj prezentacją jako formą continuous assesment, a do tego jest końcowy esej zadany do domu jako final assesment. I dopiero po zakończeniu jednego przedmiotu, rozpoczyna się drugi. System ten ma swoje plusy i minusy, ale na pewno wiele można się nauczyć. Zajęcia prowadzone są przez międzynarodowych wykładowców, mnóstwo case study, dyskusji i praktycznej wiedzy, a do tego możliwość pracy w grupach z ludźmi z różnych kultur, co wierzcie mi, w znakomity sposób sprawdzi waszą tolerancję na odmienne sposoby patrzenia na wiele kwestii.
Generalnie treści przekazywane podczas zajęć nie należą do bardzo trudnego materiału, a końcowy esej można sobie spokojnie napisać w zaciszu domowym, bez presji uciekającego czasu, jak to często bywa na egzaminie. Do tego ma się możliwość poszerzenia wiedzy w danym temacie we własnym zakresie. Jednak całodniowe zajęcia z tego samego przedmiotu kończące się prezentacją na koniec tygodnia, czasem bywają męczące. Zmęczenie jednak jest wynagradzane satysfakcją z dobrze wykonanej roboty 🙂
#Ludzie i imprezy
No to przechodzę do części, na którą każdy Erasmus czeka: imprezy;)
Tak jak już wspomniałam, Deauville jest dość drogim miasteczkiem, dlatego jeżeli ktoś nie chce wydać na piwo 0,33l 8 euro, to raczej zostanie w domu. Z tego powodu wszelkiego rodzaju imprezy to zazwyczaj domówki, co widać na powyższych zdjęciach. Chodzenie do baru, żeby się czegoś napić, tak jak można to spokojnie robić w na przykład w Hiszpanii czy Portugalii, tutaj jednak jest cięższe do zrealizowania. Jednak jeżeli ktoś ma ochotę na potańczenie, to po małym beforze w mieszkaniu, można wybrać się do jednego z klubów, nie jest ich nieskończenie wiele, ale z dobrym towarzystwem zdecydowanie wystarczająco. Jeżeli już zaś mowa o towarzystwie, to w moim przypadku ja trafiłam na klasę, gdzie 45% stanowili Francuzi, 50%Hindusi plus trzech Chińczyków i ja jedna Polska, także było bardzo międzynarodowo. Nie przeszkodziło to jednak w zawarciu wspaniałych przyjaźni. Ważne jest, aby nie zamykać się na, zdawałoby się, odległych nam kulturowo ludzi, ponieważ odmienny nie znaczy gorszy, a studenci z odległych krajów mogą stać się najbliższymi Ci tam ludźmi i sprawić, że swojego Erasmusa będziesz pamięć głównie dzięki nim, a dodatkowo nauczysz się ogromu ciekawych rzeczy! 😉
Jeżeli mowa o imprezach, to nie przegap pożegnalnej gali, która organizowana jest na koniec roku. Za kwotę 15 euro, która naprawdę nie jest wygórowana, dostaniesz kolację z deserem, open bar, liczne atrakcje i ogrom szampańskiej zabawy w eleganckim anturażu 🙂 Naprawdę warto!
#Podróże
Na początku niestety muszę podkreślić, że Francja w ogóle nie jest tania, a zatem podróże do tanich też nie należą. Moim priorytetem było odwiedzenie koleżanek z pierwszego Erasmusa, więc za cel moich podróży wybrałam Bordeaux, potem Brukselę i na zakończenie Paryż. Jeżeli zaplanujecie sobie wojaże z większym wyprzedzeniem, większe są szanse, że znajdziecie tańsze bilety (iDTGV, SNFC, Eurolines). Warto skorzystać także z transportu firmy Mega Bus, która oferuje przejazdy do Brukseli czy Amsterdamu nawet za £20 w obie strony. Oczywiście trzeba najpierw dojechać do Paryża, co dodaje kosztów, dlatego warto wykorzystać przerwę w połowie semestru, która trwa około 2 tygodni, wtedy można za jednym razem odwiedzić kilka miejsc, płacąc tylko za jedną podróż do Paryża.
Mimo że podróżowanie jest drogie, to jednak Erasmus, to właśnie podróże, więc nie żałujcie na to pieniędzy. Można zaoszczędzić na czymś innym, ale to podróże zapewnią wam niezapomniane wspomnienia. Kiedy, jak nie teraz? 🙂
#Praktyczne informacje
- Dojazd pociągiem do stacji Deaville-Trouville ze stacji Paris Saint-Lazare; koszt bez zniżki 34 euro. Jeżeli jednak kupimy kartę studencką za 50euro (która daje 50% zniżki) lub po prostu zadbamy o wcześniejszy zakup, cenę tę można obniżyć.
- Mieszkania dostępne są zarówno w Deauville jak i w Trouville, z obu miast można bez problemu dojść na piechotę na uczelnię. Maksymalny czas dojścia na piechotę na pewno nie przekroczy 20 minut.
- Warto zatroszczyć się o dofinansowanie z CAF, chociaż cała procedura jest dość czasochłonna, to zdecydowanie opłaca się poczekać. Do otrzymania pieniędzy konieczne będzie założenie francuskiego konta bankowego, w czym pomagają sympatyczne panie w administracji uczelni. Uwaga! Zwrot części kosztów nie obejmuje pierwszego miesiąca zamieszkania.
- Może zaistnieć konieczność dobrania dodatkowego przedmiotu po powrocie do kraju z uwagi na fakt, że tam studenci też zobowiązani są napisać pracę magisterską, za którą mają przyznawane punkty z puli 30ECTS. Erasmusi oczywiście nie są tu uwzględniani ze względu na tymczasowość pobytu.
Na zakończenie
Małe miasteczko, mały kampus, droga Francja, często niemówiący po angielsku Francuzi oraz wiele innych rzeczy, które wam się pewnie nie spodoba… owszem, nie będę mówiła, że wszystko jest idealne. Jednak na koniec dnia, to nie jest to, co się pamięta, zdecydowanie nie. To, co zostaje w pamięci, to ludzie i chwile spędzone z nimi w niesamowitych miejscach. Może nie jest to płynąca sangrią Hiszpania czy Włochy z pyszną pizzą na każdym rogu, ale jest tutaj coś innego, klimat, który na pewno sprawi, że nie będziecie żałować tego, że tutaj przyjechaliście. Także pakujcie walizki i wyjeżdżajcie. Życie jest za krótkie, żeby siedzieć w jednym miejscu, a świat zbyt pełen wspaniałych ludzi, żeby nie wyjść im naprzeciw i ich nie poznać. To w drogę! 🙂
Joanna Mokijewska
Jeżeli mielibyście więcej pytań do mnie, bo pewnie zapomniałam wspomnieć o wielu kwestiach, to piszcie śmiało maile, zostawiam wam mój adres: jmokijewska@gmail.com
W HISZPAŃSKIEJ KRAINIE DESZCZOWCÓW – ERASMUS W SANTIAGO DE COMPOSTELA
Santiago de Compostela jest niewielkim miastem położonym w północno – zachodniej części Półwyspu Iberyjskiego znanym głównie z turystyki pielgrzymkowej (szlak Camino de Santiago). Bliskość Oceanu Atlantyckiego wpływa na deszczową pogodę w regionie (kalosze i solidna parasolka jako „must have”!), ale można się do niej przyzwyczaić. To idealne miejsce dla osób, które chcą uciec od zgiełku metropolii oraz preferują urokliwe i klimatyczne miejscówki. Zdecydowanie warto dać Santiago szansę i spędzić tam swojego Erasmusa 🙂
#Uniwersytet
Uczelnia oferuje kursy odpowiadające naszym studiom pierwszego (grado) i drugiego (master) stopnia na kilku wydziałach (zarówno nauki humanistyczne i ścisłe). Uniwersytet składa się z dwóch kampusów położonych w północnej i południowej części miasta (odległość między nimi to ok. 30 minut pieszo). Większość przedmiotów wykładana jest po hiszpańsku, niektóre nawet po galicyjsku, ale można znaleźć także kursy w języku angielskim. Zajęcia podzielone są na wykłady i ćwiczenia i trwają ok. 60 minut. Część ćwiczeniowa zazwyczaj wymaga więcej wkładu własnego (prezentacje, rozwiązywanie zadań i kazusów). Do wszystkich prowadzących zajęcia można zwracać się po imieniu (jakoś nie mogłam się do tego przyzwyczaić), ale Erasmusi nie mogą liczyć na ulgowe podejście na egzaminach:).Semestr zimowy zaczyna się już we wrześniu, natomiast letni kończy w maju. W biurze zajmującym się wymianami studentów można porozumieć się po angielsku (co nie jest takie oczywiste w Galicji), a pracownicy uczelni są bardzo elastyczni – ja zmieniłam cały program zajęć po przyjeździe do Santiago bez żadnych problemów. Warto „przetestować” różne zajęcia, żeby wybrać te najciekawsze i odrzucić nudne lub zbyt trudne.
Link do strony uczelni : http://www.usc.es/
#Zakwaterowanie
Najczęściej wybieraną opcją jest wynajem pokoju bądź mieszkania. Ceny wynajmu wahały się od 150 do 250 EUR miesięcznie w zależności od standardu i odległości od centrum miasta. Uczelnia oferuje także akademiki, ale podobno są trudno dostępne i drogie (nie jestem w stanie zweryfikować tej informacji, gdyż nie znam nikogo kto mieszkał w akademiku w Santiago). W znalezieniu mieszkania na miejscu pomaga ESN, ale warto też rozejrzeć się jeszcze przed wyjazdem na forach bądź grupach dyskusyjnych. Ja swoje mieszkanie znalazłam przez grupę na facebooku utworzoną dla osób wyjeżdżających na Erasmusa do Santiago. Uwaga: dosyć przykrą niespodzianką mogą okazać się powszechne problemy z pleśnią w mieszkaniach, szczególnie w tych nieogrzewanych.
#Życie codziennie i praktyczne informacje
Będąc na Erasmusie w Santiago, warto poświęcić trochę czasu na degustację miejscowej kuchni. Galicja obfituje w owoce morza, zatem koniecznie trzeba spróbować „pulpo de gallega”, czyli ośmiornicy przyrządzonej po galicyjsku. Miłośnicy słodkości na pewno nie rozczarują się Tartą de Santiago, ciastem przygotowanym z migdałów zamiast mąki (rewelacja – mogłabym to jeść bez końca). Kawa na mieście to koszt 1 – 2 euro, podobnie lampka wina bądź caña piwa. W barach i restauracjach do zamówionych napojów właściwie zawsze otrzymamy tapas – czasem w postaci chipsów czy orzeszków, a czasem pysznego sera Manchego lub Jamón Serrano. Mimo że Santiago jest niewielkie, nie można narzekać na brak nocnych rozrywek. Oprócz miejscówek typowych dla Erasmusów (klub Apollo, Pub Central Perk), można znaleźć dużo klimatycznych knajpek z pysznym jedzeniem i muzyką na żywo. Warto skorzystać z oferty przygotowanej przez ESN Santiago, która zajmuje się organizacją integrujących kolacji, imprez i wyjazdów. Dobrą alternatywą jest grupa Sharing Galicia, która także zajmuje się organizacją eventów, ale trochę w bardziej kameralnym gronie. Będąc w Galicji warto wybrać się na piknik na wybrzeże lub poświęcić trochę czasu na zwiedzanie okolicznych miast (Coruña, Vigo czy Ourense). W samym Santiago de Compostela polecam zwiedzanie katedry wraz z wejściem na jej dach – świetna okazja do podziwiania panoramy miasta.
Trudno opisać miesiące spędzone w Santiago w kilku zdaniach. Niewątpliwie było to jedno z ciekawszych doświadczeń w moim życiu. Jeśli chcesz wybrać Santiago jako cel swojej wymiany i masz jakiekolwiek pytania lub wątpliwości, to pisz na martynahilgner@gmail.com
Martyna Hilgner
Dlaczego wybrałam Lille? czyli Erasmus we Francji.
Pierwszy raz o wymianie Erasmus usłyszałam jeszcze będąc w gimnazjum. Wiedziałam, że może to być coś ekscytującego, nowego, zmieniającego życie i poglądy. Od zawsze lubiłam podróżować i poznawać różne kultury, uczyć się języków i je praktykować. Moim celem była Francja, dlaczego ?
Uczyłam się francuskiego od kilku lat, wielokrotnie byłam w Paryżu, kochałam klimat tego kraju i jego zmienność. Chłodna deszczowa północ, gorące atrakcyjne południe. We Francji znajdziesz tak naprawdę wszystko. Każdy człowiek reprezentuje odmienną kulturę. Najciekawsze jest to, że będąc w tym kraju możesz poczuć się jak w Maroku, Włoszech , Belgi czy w Niemczech. Każdy region słynie z czegoś innego i jest pod różnymi wpływami kulturowymi.
Decyzja o Erasmusie nie była łatwa. Na 5 miesięcy musiałam zostawić swoich przyjaciół w Polsce i zbudować swoje grono znajomych na nowo. Na początku można poczuć się samotnie i wtedy zaczynasz zastanawiać się, w co tak naprawdę się wpakowałeś, mogłeś przecież zostać spokojnie w Krakowie, a nie wprowadzać taką rewolucję w swoje życie, ale czy nie żałowałbyś wtedy, że straciłeś szansę na coś wyjątkowego? Czy się bałam? Oczywiście. Czy miałam wątpliwości? Miałam. Bałam się egzaminów i tego czy będę w stanie wszystko zrozumieć, bo przecież 2h w tygodniu języka w szkole a codzienność to niebo a ziemia. Pierwszy miesiąc był trudny. Musiałam się osłuchać, nabyć płynność w wypowiadaniu tego, czego potrzebuje. U mnie trudność polegała na tym, że musiałam zmieniać co chwilę języki. Zajęcia miałam po angielsku, po zajęciach spotykałam się ze znajomymi i wszyscy rozmawiali po francusku, mój mózg musiał się do tego przyzwyczaić. Potem już wszystko przychodziło automatycznie, nawet nie wiem, kiedy przestałam mieć trudności z porozumiewaniem się, to wszystko przyszło naturalnie. Cudowne uczucie. Jedno co trzeba wiedzieć to, żeby wyjechać na Erasmusa potrzebna jest odpowiednia baza słów. Jeśli już ją masz na Erasmusie ćwiczysz płynność i szybkość wypowiadania się, owszem przybywają nowe słówka, ale najważniejsza jest praktyka.
Ja swoje 5 miesięcy spędziłam w Lille. Dlaczego Lille ? Miasto leży na północy Francji, jakieś 5 km od belgijskiej granicy, 200km od Paryża, 6h autobusem od Londynu, 150 km od Brukseli i ponad 200km od Amsterdamu. Dojazd tam jest prosty. Samoloty często latają między Krakowiem a Brukselą, a z lotniska jedzie bezpośrednio autobus do centrum Lille. Miasto jest mniejsze niż Kraków, ale ma swój klimat, przede wszystkim jest tańsze od Paryża. Wybrałam Lille, bo chciałam też troszkę popodróżować, a nie wydać całego grantu z Erasmusa na utrzymanie w Paryżu. Miałam na tyle szczęścia, że udało mi się znaleźć mieszkanie przez Facebooka. Istnieją różne grupy, gdzie ludzie wstawiają ogłoszenia, że zwalniają pokój, tym sposobem ja się ogłosiłam, że poszukuję i odezwał się do mnie pół francuz pół polak, który także wyjeżdżał w tym okresie na wymianę do Niemiec, a chciał zachować pokój. Zabawna historia, jak to erasmusi sobie pomagają. Średnio za pokój płaci się w Lille 300-500 euro. Jeśli chce się zaoszczędzić, można żywić się w szkolnej stołówce ok. 2,50 euro za obiad. Stołówki są prawie przy każdym wydziale. Komunikacja miejska też jest w Lille tańsza niż w Paryżu. Jest to koszt ok. 28 euro na miesiąc. Wiadomo, że przed wyjazdem warto troszkę pooszczędzać, żeby mieć na podróże i wypady na imprezy. Trzeba się z tym liczyć, że sam grant nie wystarczy. Ale dla chcącego nic trudnego !
Co do formalności związanych z wyjazdem, jest sporo do załatwiania, potrzeba wielu podpisów, dobrych ocen, ale tak naprawdę każdy ma szansę wyjechać. Jak już się zdało egzamin z języka obcego i ma się z niego punkty, zawsze jest szansa. Ja byłam na liście rezerwowej, bo brałam udział w rekrutacji dodatkowej i opłaciło się! Erasmus dał mi bardzo dużo. Mogłam zobaczyć jak wygląda rzeczywistość we Francji. Jeśli ktoś jeździ tylko na wakacje, tak naprawdę niewiele się dowie, dopóki nie wsiąknie troszkę bardziej w dane miejsce i jego kulturę.
Trzeba mieć odwagę i wierzyć, że się uda. Bo po co jechać i ciągle wątpić w siebie ? Postanowiłeś, że dasz radę, podpisałeś umowę z uczelnią, nie masz innej opcji, jak dobrze się bawić i nauczyć czegoś nowego. Erasmus da Ci odwagę w życiu do próbowania nowych rzeczy i ryzykowania, a wiadomo, że kto nie ryzykuję ten nic nie ma. Po moim Erasmusie w Lille, pojechałam też na praktyki Erasmus nad Lazurowe Wybrzeże, a teraz zamieszkałam we Francji na stałe. Może tu zostanę na zawsze, a może przeniosę się w całkiem inne miejsce, jestem otwarta na nowe wyzwania. Myślę, że to dzięki właśnie tej wymianie nie boję się iść naprzód. Jeśli chcesz być Panem/Panią swojego losu, a nie tylko biernie przyglądać się temu co Cię otacza, wybierz wymianę Erasmus !
Maggie
Wszystkich zainteresowanych wymianą studencką w Lille gorąco zachęcamy do odwiedzenia bloga autorki wpisu, który w całości poświęciła ona swojemu Erasmusowi. Znajdziecie tam mnóstwo przydatnych informacji dotyczących życia w Lille, które z pewnością będą dla Was bardzo pomocne.
Link do bloga: https://ichoselille.wordpress.com/
FRANCJA ELEGANCJA!
Kochasz lato, słońce i plaże? Marzysz o podróżach, poznawaniu nowych kultur i pysznym( ale nie tuczącym) jedzeniu? Lubisz stawiać przed sobą wyzwania? Jeśli chociaż raz odpowiedziałeś TAK- MONTPELLIER jest miejscem dla Ciebie! Ale zanim zdecydujesz się spędzić Erasmusa właśnie tam, zapraszam na małą podróż…
W Montpellier możemy podróżować 4 liniami tramwajowymi. Jak widać na zdjęciu, nie są to typowe krakowskie tramwaje, mają w sobie coś ze słonecznego południa!
Samolotem, autem, autobusem, byle do celu…
Montpellier jest miastem średniej wielkości ( ok. 57 km2 ) znajdującym się na południu Francji w odległości 10km od morza. Ze względu na dużą ilość uczelni znane jest jako miasto studenckie, ale również jako jedno z najlepiej nasłonecznionych (300 dni w ciągu roku!). Władze miasta zdają sobie sprawę z potencjału tego miejsca i dobrze wykorzystują tę szansę, inwestując w jego rozwój. Dzięki temu, nuda tutaj nikomu nie grozi!
W ciągu dnia można godzinami wałęsać się po historycznych, przeuroczych uliczkach w okolicach Place de la Comédie (patrz zdjęcie niżej), wypić kawę w klimatycznej kawiarence, czy też grać w siatkówkę na plaży, a wieczorami poszaleć w klubach w rytmie salsy, wyskoczyć na koncert, czy też degustować regionalne potrawy i wina na licznych festiwalach. Polecam zajrzeć na stronę: http://www.ot-montpellier.fr/

Place de la Comédie. Na pierwszym planie słynna fontanna- „Les trois grâces , zwyczajowy meeting point, na drugim planie Opera.
PO TYCH SZALEŃSTWACH, CZAS NA NAUKĘ!
Groupe Sup de Co Montpellier to Uczelnia nie będąca Uniwersytetem, lecz szkołą biznesową-prywatną. We Francji takie szkoły słyną z większej renomy niż Uniwersytety, a zatem odbycie chociażby semestru w tej szkole, będzie z pewnością plusem w CV. Studenci płacą nie mało za naukę na Sup de Co, dlatego warto docenić i skorzystać z możliwości studiowania całkowicie za darmo. Można wybrać zajęcia po angielsku lub francusku. Ja studiowałam po angielsku i zajęcia nie były ciężkie. System nauki jest inny niż w Polsce- stawia się nacisk głównie na praktykę, więc trzeba robić dużo prezentacji i tzw. „case study”.
MENU DNIA- Żyj jak Francuz, jedz jak Francuz.
Śniadanie- croissant, pain au chocolat, a do tego kawa i sok pomarańczowy. Śniadanie jest skromne, ale koniecznie na słodko!
Obiad – najlepiej w restauracji z przyjaciółmi. Każdy region we Francji słynie z innych potraw więc podczas podróżowania warto wygooglować, czego powinniśmy spróbować w danym miejscu. Standardem są oczywiście Les crêpes , czyli naleśniki podawane na słono lub słodko. Wbrew polskiemu powiedzeniu, że francuzi to « żabojady » poznałam Francuzów, którzy nigdy w życiu żaby nawet nie próbowali ! Ewentualnie kosztowali tylko podczas wyjątkowych okazji. Kolejny francuski rarytas- Les escargots czyli ślimaki. Ja miałam okazję spróbować ich tylko raz – znów na specjalną okazję tj. Święta Bożego Narodzenia i mogę je śmiało polecić ! Co prawda, moi znajomi dziwnie na mnie patrzyli, kiedy opowiadałam im, jak bardzo smakowały mi ślimaki, ale uważam, że to naprawdę coś wartego skosztowania ! Ważne tylko, żeby były świeże i dobrze przyrządzone( ja lubię z sosem z pietruszki) J
… ale jednak i tak dla Francuzów największym i najważniejszym posiłkiem jest kolacja, która składa się z przystawki, dania głównego, degustacji różnych serów, a na koniec deseru. Wszyscy zastanawiają się jak to możliwe, że jedząc tak dużo na noc, Francuzki i tak mogą pochwalić się nienaganną figurą…! Postanowiłam rozwikłać tę zagadkę. Odpowiedź okazała się zaskakująca- ponoć to dobroczynny wpływ WINA! Tak więc przyjeżdżając do Francji, głodny ani spragniony na pewno nie będziesz.
MONEY, L’ARGENT, PIENIĄŻKI
Tutaj niestety zła wiadomość. Życie we Francji jest drogie! Nawet jeśli nie jest to Paryż, to trzeba liczyć się z kosztami. Plusem jest duża ilość akademików, tam można znaleźć tańszy pokój. Cały akademik nie przypomina naszych, polskich. Pokoje są jednoosobowe, a jeśli wybierzemy droższy pokój to i standard może być wysoki. Ponadto nie ma tam tak „imprezowej” atmosfery jak u nas. Jeśli na tym zależy Ci najbardziej, warto wynająć mieszkanie z innymi studentami, co jednak wiąże się już z niemałymi kosztami. Ale czego nie robi się dla spełnienia swoich marzeń!
TRAVELLING, VOYAGE, PODRÓŻE
Ah taaak! Montpellier to idealnie miejsce, żeby zwiedzić cudowne południe Francji, ale również Hiszpanię, Włochy czy Portugalię. Podróżując po Francji, można wykupić kartę zniżkową dla młodzieży, dzięki której podróżuje się taniej pociągami, albo skorzystać z rozwiniętego i bardzo dobrze funkcjonującego „BlaBlaCar”. Dalsze podróże- najlepiej z lotniska z Marsylli. Tanie loty w różne zakątki świata. Podczas mojego pobytu udało mi się zwiedzić we Francji: Avignon, Marsylię, Carcassonne, Toulon, Aix-en- Provence, Toulouse, Nice, Cannes, Lyon, Sète, Nîmes, Saint-Guilhem-le-Désert , okoliczne nadmorskie miejscowości ( np. Carnon, La Grande Motte, Palavas les Flots… ), w Hiszpanii: Barcelona, Madryt, Granada, Sevilla, w Portugalii: Lizbona, we Włoszech: Rzym, dodatkowo Monako. Sporo tego:) Muszę jednak dodać, że po sesji udałam się w podróż na prawie dwa tygodnie więc dlatego tyle się tego uzbierało.
FRANCUSKIE FENOMENY
Jadąc do Francji warto przygotować się na to, że nie wszyscy będą chętnie mówić po angielsku ( często potrafią, ale niespecjalnie mają ochotę się przemęczać- wolą żebyś Ty to zrobił! ) więc warto mieć chociaż minimalną znajomość ich (najwspanialszego) języka.
Problem może sprawić też słynna francuska administracja. Na tym punkcie Francuzi zwariowali więc trzeba się czasem nieźle nachodzić!
TAK!
Jeżeli doczytałeś do tego momentu, możliwe, że bardzo poważnie myślisz o odbyciu Erasmusa we Francji. Bardzo mnie to cieszy! Jeśli masz więcej pytań, śmiało zapraszam do kontaktu ze mną, chętnie pomogę:)
Poza tym, nieważne gdzie ostatecznie pojedziesz, ważne, że to zrobisz! Odkrywanie kultur, zdobywanie nowego doświadczenia, sprawdzanie samego siebie, stanowi wartość samą w sobie. Z pewnością nie będzie to czas zmarnowany. Dodatkiem będą nowi przyjaciele z całego świata!
ONCE ERASMUS, FOREVER ERASMUS!
Justyna Kowalska
justyna.kowalska1907@gmail.com