Tag Archives: hiroshima

Podróże małe i duże;)

W ostatnim wpisie przed wakacjami opowiem wam, jakie miejsca warto odwiedzić podczas jednodniowych podróży – opowiem wam o dwóch z nich, które pokochałem. Innymi słowy pokaże wam miejsca,  do których można się wybrać mając jeden dzień wolny od zajęć albo podczas weekendu, a ominięcie ich byłoby wielką stratą!

Dzisiaj będzie dużo zdjęć i mało tekstu. Dużo zdjęć, żeby zachęcić was do wyjazdu i przekonaniu się na własne oczy jak pięknie jest w Japonii; mało tekstu, aby zachęcić was do szukania w Internecie ciekawostek o miejscach, które wam pokaże.

Tak naprawdę region Chugoku (w którym znajduje się prefektura Hiroshima) jest takiej wielkości, że większość miejsc wartych odwiedzenia można zwiedzić urządzając jednodniowe wycieczki. Polecam wam strone:

http://www.japan-guide.com/list/e1106.html

Wybieramy region Chugoku i mamy listę miejsc wartych odwiedzenia w tym regionie. Aby wyszukać pociągi niezawodna jest strona:

http://www.hyperdia.com

To tyle jeżeli chodzi o kwestie techniczne i organizacyjne.Zacznijmy podróże małe i duże.;) Na pierwszy ogień Onomichi i Setoda – tylko  półtorej godziny pociągiem od Hiroshimy. Onomichi to miejscowość portowa z wieloma pięknymi świątyniami na wzgórzu i pięknym widokiem na morze.

1

2

3

Z Onomichi płyniemy łódką na Setodę – wyspę pełną zabytków, wliczając w tą jeden z najpiękniejszych kompleksów świątyń jaki widziałem w Japoni, mianowicie Kousanji.

4

5

6

Kousanji:

7

8

9

Włoski marmur w na szczycie Kousanji:

10

Do Onomichi i Setody wróciłem jeszcze jeden raz i powiem wam szczerze, że to miejsce, które można odwiedzać wiele razy i z każdą kolejna wizytą podoba się coraz bardziej. Dużym plusem jest mała liczba turystów, dzięki czemu jest tam bardzo spokojnie i urokliwie. Można usiąść na ławce w cieniu drzewa i zjeść spokojnie lunch przy akompaniamencie cykad. Gorąco polecam wszystkim, którzy kiedykolwiek będą w okolicach Hiroshimy!

Drugie miejsce to największy kompleks jaskiń w Japonii Akiyoshido i Akiyoshidai. Do kompleksu jaskiń nie ma bezpośredniego dojazdu pociągiem. Trzeba kombinować z przesiadkami. My mieliśmy szczęście, ponieważ znajomy Japończyk wypożyczył małego busa i pojechaliśmy tam autostradą:

11

To jeden z najfajniejszych wypadów grupowych jakie mieliśmy podczas całego pobytu.  Było dużo śmiechu i dużo zdjęć. Zdjęcia niestety nie są w stanie w całości oddać piękna tego miejsca. Samo wejście do kompleksu to widok symboliczny:

12

13

W środku było bardzo wilgotno i panowała temperatura ok. 12 stopni C, co było akurat na plus biorąc pod uwagę upały panujące wtedy w Japonii. Wizyta w Akiyoshido to świetna sprawa. Całość sprawia wrażeni olbrzymiego schronu, stworzonego prze naturę, a  przygotowanego na wypadek wielkiej katastrofy.

14

15

Takich urokliwych miejsc w rejonie Chugoku jest duuuużoooo więcej. O pozostałych opowiem wam po wakacjach. Życzę wam udanych podróży wakacyjnych, dużo zdjęć i niezapomnianych wrażeń!!!

Maciek Sukiennik


Jestem w Japonii=pewnie będę codziennie jadł sushi cd. :O

   [zobacz poprzedni odcinek]

        Cześć, dzisiaj będę kontynuował temat dotyczący kuchni japońskiej, czyli gdzie warto zjeść i dlaczego.

Tabehoudai = All you can eat

       Restauracje typu all-you-can-eat są bardzo popularne w Japonii. Poza tymi standardowymi proponującymi głównie mięso z grilla, są też takie specjalizujące się w słodkościach, czy też zapewniające piwo w pakiecie rozszerzonym. Tak w ogóle to trochę wyprzedziłem fakty i zacząłem opowieść od środka, więc może zacznijmy od początku.

       Mamy grupkę znajomych, trochę yenów w kieszeni i bardzo burczy nam w brzuchu. Co zrobić? W takiej sytuacji Twój najlepszy wybór to Tabehoudai. Jest to restauracja gdzie płaci się za wejście – ceny zaczynają się od 1500 yenów, a górnej granicy praktycznie nie ma. W tej cenie mamy przeważnie do wyboru menu podstawowe i limit czasu 90 minut aby najeść się do syta. Ktoś może powiedzieć, że to krótko ale uwierzcie mi, że po 60 minutach żołądek jest pełny „po brzegi” ;). Menu podstawowe to zazwyczaj mięso różnego rodzaju oraz warzywa.
Dobra, weszliśmy, jest już zapłacone, siedzimy przy stole, co dalej? Czas, żeby urządzić sobie grilla! Cała filozofia tabehoudai tkwi w tym, że restauracja przygotowuje (kroi i przyprawia) mięso, natomiast jeżeli chodzi o upieczenie tegoż mięsa, dokonuje się to przy naszym stole z naszym 100% udziałem. Do naszej dyspozycji jest sprzęt jak poniżej.

Później upiekłem sobie "trochę" mięsa.... tylko trochę...

Później upiekłem sobie „trochę” mięsa…. tylko trochę…

albo

2

        Co do wyboru mięsa to tutaj również nie powinno być zastrzeżeń bo jest tego mnóstwo! Począwszy od kawałków kurczaka na cienkich plastrach wołowiny skończywszy.

Mięso - można brać ile dusza zapragnie.

Mięso – można brać ile dusza zapragnie.

        Jak już wcześniej wspomniałem, jest to pakiet standardowy. Za drobną dopłatą 500-1000 yenów można poszerzyć wachlarz jedzenia o droższe mięso, np. cielęcinę oraz alkohol, czyli zazwyczaj piwo. Przeważnie zakup piwa w japońskiej knajpie to droga impreza więc pakiet poszerzony o piwo to świetny wybór.

        Ostatnie zamówienie na składniki na grilla jest przyjmowane na 15 minut przed zakończeniem limitu czasowego. Ostatni kwadrans to czas żeby wyczyścić pozostałe mięsko, dopić piwo i nastawić się psychicznie na ciężki powrót do domu z balastem pełnego brzucha.

        W ciągu całego mojego pobytu byłem w różnych tabehoudai i każdą wizytę mile wspominam;) no może z wyjątkiem tabehoudai ze słodkościami, po którym masakrycznie rozbolał mnie brzuch, a było to dzień przed powrotem do Polski – tak czasem kończy się łapczywość. Najmilej wspominam tabehoudai w Fukuoce, gdzie zapłaciłem jedynie 1500 yenów i mogłem jeść do syta nie tylko mięso, ale również większość japońskich potraw, nawet sushi czy carry z ryżem! Największą frajdę sprawiła mi stojąca w rogu maszyna do waty cukrowej. Samemu można było nakręcić ją na patyk!

A tutaj wata cukrowa, którą sami zrobiliśmy.

A tutaj wata cukrowa, którą sami zrobiliśmy.

Tabehoudai to grubszy temat więc pozostawię was dzisiaj z marzeniami o smacznym mięsku z japońskiego grilla. O japońskiej kuchni opowiem wam jeszcze raz, już wkrótce. Miłego dnia;)

Maciek Sukiennik


Jestem w Japonii=pewnie będę codziennie jadł sushi :O

[zobacz poprzedni odcinek]

Dzisiejszy odcinek poświęcę japońskiej kuchni. Obalę kilka mitów, opowiem jak funkcjonują japońskie stołówki, restauracje. Wskażę też miejsca gdzie warto zjeść bo jest tanio oraz gdzie można iść jeżeli ma się trochę więcej w portfelu i można pozwolić sobie na luksus wyrafinowanych potraw. Nie zabraknie oczywiście kilku ciekawych historii z mojego pobytu na semestrze letnim STEP 2011. No to zaczynajmy;)

P.S. W sumie to dość obszerny temat ponieważ z racji tego, że potrafię sporo zjeść to często odwiedzałem różnego rodzaju jadłodajnie – w takim razie podzielę to na dwie części, a może nawet więcej! Tak więc zaczynajmy część pierwszą!

Stołówka na HUE

         Szczerze powiedziawszy, miejsce to bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Wybór potraw oraz ceny były czymś, co sprawiło, że zakochałem się w tym miejscu. Co prawda na samym początku był mały problem, ale dzięki częstym wizytom w stołówce nabrałem doświadczenia i udało mi się przyzwyczaić do kilku specyficznych rozwiązań. Zacznijmy od samego początku. Pierwszym krokiem w celu zaspokojenie głodu jest podejście do specjalnej maszyny – coś w stylu automatu z biletami.

1

Co prawda to nie automat ze stołówki HUE, ale wygląda prawie identycznie!

Do wyboru mamy ponad 30 różnych potraw – szkopuł w tym, że wszystko po japońsku i początkowo ciężko było dojść do tego co zamawiamy ale na szczęście wszystko tam było bardzo smaczne. Później, jak nabrałem wprawy w czytaniu, było dużo lepiej. Ceny wahały się w granicach 200 do 500 jenów czyli 8-17 PLN – bardzo tanio porównując do cen w restauracjach. Po otrzymaniu biletu podchodzimy do kuchni i voilà, mamy smaczny japoński posiłek. Większość posiłków dostępnych na stołówce to ryż i różne rodzaje mięsa oraz sosów.

2

Przykładowa potrawa ze stołówki. Na wierzchu mięso a pod spodem duuużoo ryżu;)

Ogólnie dużo tradycyjnych potraw ale wszystkie wysoko kaloryczne, żeby młodzież mogła rosnąć. Tutaj jest okazja, żeby obalić dwa mity:

  1. Japończycy codziennie jedzą sushi a mięso jedzą od święta! – Bullshit. Jest odwrotnie! Większość Japończyków je na co dzień mięso a sushi tak naprawdę je się od święta w restauracji. Dieta przeciętnego Japończyka bardzo zmieniła się na przestrzeni kilku ostatnich dekad i obecnie jest bardzo bogata w węglowodany, białko i tłuszcze.
  2. Japończycy są bardzo niscy! – tak było przed wojną, ale odkąd zmieniła się dieta średnia wzrostu znacząco wzrosła i obecnie jest na takim poziomie jak w Stanach czy Europie. Ba… widziałem nawet Japonki wyższe ode mnie (179 cm) i nie, nie miały one butów na obcasie.;)

Hiroshima Okonomiyaki

Hitem całego wyjazdu, przynajmniej dla mnie, była i wciąż jest potrawa zwana Okonomiyaki, czyli tłumacząc dosłownie wszystko to co lubisz upieczone razem. W Japonii trwa odwieczny spór, który rodzaj okonomiyaki jest lepszy, ten z Osaki czy Hiroshimy. Zapewne istnieją również inne odmiany tej potrawy, ale miałem przyjemność jeść te dwa najbardziej popularne i dosłownie zakochałem się w tej potrawie. Mógłbym jeść okonomiyaki codziennie, zwłaszcza, że można wybierać różne składniki i dzięki temu ciągle smakuje trochę inaczej.;)

3

Hiroshima okonomiyaki

Niedaleko naszego Tanimoto znajdowała się bardzo mała restauracja, rodzinny biznes, która była otwarta tylko w godzinach wieczornych, z czego wniosek płynie jeden – restauracja prowadzona z pasji a nie dla zysku. Tę pasję było czuć również w smaku i jakości Okonomiyaki jakie serwowali. Poza tym atmosfera była niesamowita i ciężko ją tutaj opisać słowami. Szkoda, że takich miejsc brakuje w Polsce. Poza tym kultura odwiedzania/korzystania z restauracji jest zupełnie inna w Japonii aniżeli u nas, ale to temat na zupełnie oddzielny wpis.

4

Nasz pierwszy wypad do lokalnej restauracji okonomiyaki

Jeżeli chodzi o składniki i przepis na okonomiyaki, odsyłam do youtube’a, który pełen jest filmów pokazujących jak można przygotować zarówno okonomiyaki z Hiroshimy jak i to z Osaki.

C.D.

Maciek Sukiennik


Hiroshima University of Economics

[zobacz poprzedni odcinek]

Lodówka już pełna, siły zregenerowane a okolica już w miarę poznana, czas rozpocząć zajęcia bo przecież przyjechałem tutaj trochę postudiować;). Uniwersytet Ekonomiczny w Hiroshimie oferuje studentom programy STEP przedmioty, które pomagają zgłębić w się tajniki historii, kultury i ekonomii tego kraju. Tak więc do wyboru mamy:

  • Practical Managment Theory, gdzie możemy dowiedzieć się od podszewki jak funkcjonują japońskie firmy oraz odwiedzić kilka z nich. Ja miałem przyjemność zobaczyć jak funkcjonuje lokalny dystrybutor samochodów BMW oraz duży supermarket o zasięgu regionalnym.

1

2

  • Japanese Economy, czyli jak sama nazwa mówi Ekonomia Japonii oraz jej historia,
  • Theory and Practice of Budo, zajęcia na których można dowiedzieć się więcej o Budo, czyli duszy wojownika, jak i poznać podstawowe techniki karate, aikido oraz kendo. Zajęcia prowadzone przez trzech niesamowitych nauczycieli, którzy brali udział w międzynarodowych zawodach różnych sztuk walk,
  • Japanese International Relations, zajęcia poświęcone pozycji Japonii na arenie międzynarodowej,
  • Japanese History and Culture, tutaj również nazwa zajęć mówi sama za siebie;),
  • Japanese Law and Society, tak jak wyżej,
  • Cross-Cultural Communication, gdzie poznać można różnice które mogą komplikować komunikację pomiędzy Japończykami oraz obcokrajowcami
  • International Education Internship, zajęcia w ramach których poznawaliśmy kulturę Japonii w praktyce, poprzez pomoc w nauce angielskiego w lokalnej podstawówce, sadzenie ryżu czy też zbiory cebuli;)
3

Sadzenie ryżu … po kolana w błocie!

4

Tablica ze zdjęciami wszystkich studentów, którzy pomagali w nauce angielskiego, żeby dzieci mogły nas rozpoznać a rodzice wiedzieli, że nie przyszliśmy porwać ich dzieci ;P

  • Japanese, czyli nauka japońskiego w zależności od poziomu zaawansowania.

HUE ma w swojej ofercie jeszcze kilka innych przedmiotów, natomiast te wyżej wymienione są najbardziej popularne i gorąco polecam wybierać z pomiędzy nich. Przy czym nauka japońskiego oraz International Education Internship są obowiązkowe bo przecież ciężko poznawać Japonię nie znając chociaż trochę języka i zasad współżycia społecznego!

Ważną rzeczą o której chciałbym wspomnieć jest fakt, że wszystkie zajęcia prowadzone są w formie warsztatów w małych grupach dzięki czemu uczestnictwo w nich to czysta przyjemność.;) Zaliczenie z większości przedmiotów uzyskuje się poprzez projekty, referaty, prezentacje i aktywność na zajęciach. Tak więc warto być systematycznie przygotowanym na zajęcia ponieważ na koniec pobytu zostaje dużo czasu na zwiedzanie, a gwarantuje wam, że naprawdę jest co zwiedzać!!! 😉

Poza świetną atmosferą, muszę też dodać, że sam uniwersytet jest mega!!
Świetnie wyposażony i przygotowany na przyjęcie studentów. HUE jest Uniwersytetem prywatnym więc, żeby tam studiować Japończycy płacą, i to płacą nie małe pieniądze! My, dzięki umowie między uczelniami, mamy pokryte czesne i dostęp do całego zaplecza za darmo;)

Uczelnia usytuowana na wzgórzu, 15 minut spacerkiem od naszego mieszkania już na pierwszy rzut oka zachęca do nauki;D Z samego przodu mamy kilkupiętrową bibliotekę z salami multimedialnymi oraz mini-salami konferencyjnymi, które można zarezerwować do wspólnej nauki.

5

6

Widok na bibliotekę. Poza tym fajny dziedziniec, gdzie można zjeść lunch przyniesiony z domu albo zakupiony na stołówce.

7

Świetny kompleks sportowy z siłownią, salami do tańca, boiskiem piłkarskim oraz bejsbolowym.

8

A z samej góry fajne miejsce na piknik, skąd mamy widok na całą okolicę;)

No tak… opisałem to miejsce w samych superlatywach i wszystko wygląda jak z bajki, ale uwierzcie, że tak naprawdę było i semestr spędzony w Hiroshimie dał mi bardzo dużo, dał mi przede wszystkim szersze spojrzenie na sposób zdobywania wiedzy, co byłoby niemożliwe bez takiego programu zajęć oraz zaplecza, które przygotowało HUE. 😉

Maciek Sukiennik


Hiroshima – ratunku… jak się tu odnaleźć?

[poprzedni odcinek]

Po południu, tego samego dnia wybraliśmy się na wycieczkę orientacyjną po okolicy. Trochę czasu zajęło nam, żeby znaleźć miejsce spotkania – niestety nasza słaba znajomość japońskiego znowu dała się we znaki. Po 20 minutach poszukiwania okazało się, że miejsce było niecałe 200 metrów od naszego mieszkania;) No cóż… pierwsze koty za płoty. Kiedy już dotarliśmy tam, gdzie być już powinniśmy od 15 minut, przywitała nas grupa, z która mieliśmy spędzić najbliższe miesiące. Szybkie przedstawienie się, próba zapamiętania wszystkich imion, która skazana była na porażkę i mogliśmy wyruszyć. Pierwszy przystanek centrum handlowe AEON MALL, który to stał się naszym przyczółkiem, miejscem zaopatrzenia w artykuły spożywcze, ciuchy i pozostałe najpotrzebniejsze artykuły. AEON MALL poznałem lepiej niż Galerię Krakowską 😉 Byłem tam zawsze kilka razy w tygodniu, a w każdy wtorkowy wieczór były fajne przeceny na żywność i można było tanio zaopatrzyć się na cały tydzień! Poza tym ważną rzeczą była klimatyzacja, co miało szczególne znaczenie w porze upałów, które dopiero miały nadejść wraz z nastaniem pory deszczowej.

         Jednak w AEON MALL nie zaczęliśmy od zakupów, a od aktywowania telefonów komórkowych, które dostaliśmy. Nasze zostały w Polsce głównie ze względów ekonomicznych – rozmowa kosztowałaby fortunę. Te japońskie miały służyć nam do komunikowanie się między sobą oraz z Takeshim. Karta kosztowała aż 3000 jenów…hmm… trochę drogo ;/ i na długo nie starczało. Jak dobrze pamiętam to jakieś 80 minut rozmowy albo nawet mniej. Na szczęście Japończycy mają jedną fajną funkcję w telefonach! Mianowicie możliwość wysyłania darmowych maili z telefonów. Każdy telefon mógł otrzymać taki indywidualny adres e-mail i komunikacja w ten sposób była bezpłatna. Można było wysyłać również bezpłatne wiadomości na dowolny adres e-mail. Korzystałem z tego wielokrotnie, np. podczas podróży, kiedy nie miałem dostępu do Internetu zdarzało mi się wysyłać maile do rodziców.

         Po aktywowaniu telefonu, krótka wycieczka po centrum – na więcej nie było czasu bo trzeba było się udać do Urzędu Rejestracji Obcych czyli Gaijinów (外人=gaijin- czyt. gajdżin, tym mianem Japończycy określają obcokrajowców). Nie chodzi bynajmniej o obcych z kosmosu, a o wszystkich obcokrajowców mających zamiar pracować, studiować lub przebywać w Japonii powyżej 3 miesięcy. Tam czekała na nas sterta papierów do wypełnienia i wyrobienie specjalnej Karty Obcego. Zdjęcia do tej karty nie miałem więc był mały problem;/ Ale okazało się, że Japończycy przewidzieli możliwość, że głupi gaijin może nie mieć takich zdjęć i obok urzędu umieścili budkę do wyrobienia takich zdjęć. Trochę zabawy z obsługą było, ale mniej więcej po 5 minutach to cudeńko wypluło komplet świeżo wydrukowanych zdjęć z moją podobizną. Wszystkie formalności w urzędzie załatwione – teraz tylko czekać na wyrobienie karty!

         Krótka orientacja została zakończona i mogliśmy udać się do naszego małego akademika Tanimoto, żeby odpocząć i zebrać siły na pierwszy rajd żywnościowy do AEON MALL.;)

         Wróciliśmy po 2 godzinach chodzenia między półkami sklepowymi. Pierwszy rajd żywnościowy, krótko mówiąc zakończył się porażką…. No dobra może nie była to porażka, a Pyrrusowe zwycięstwo. Chociaż nie kupiliśmy praktycznie nic, to zdobyliśmy kilka ważnych informacji: warzywa i owoce są drogie, produkty w supermarkecie drastycznie różnią się od tego co mamy w Polsce (przynajmniej takie miałem wtedy wrażenie), to co w Europie mamy tanie, w Japonii jest drogie i odwrotnie (tego akurat można było się spodziewać).

1

Jednak sporym, pozytywnym odkryciem było zlokalizowanie Żubrówki, która stała sobie grzecznie na półce w przystępnej cenie 980 jenów (jakiś czas później dowiedziałem się, że historia Żubrówki, lub też Dżuborówki, jak nazywają ją Japończycy, sięga jeszcze lat 90-tych, kiedy to ten trunek pierwszy raz zaszczycił japońskie półki sklepowe).

2

         Kolejne odkrycie: olbrzymia rzodkiewka (大根=daikon), która starcza na cały tydzień i jest bardzo tania. Podobno dostępna również w Polsce… pewnie tak, ale ja nigdy nie zwróciłem uwagi;)

3

         Smutne odkrycie: piwo w Japonii jest raczej drogie. Przynajmniej 100 jenów za puszkę 350 mln. Za nie wiele więcej można kupić takie samo japońskie w Polsce, np. w Almie.

4

         Najdziwniejsze odkrycie: kultura picia herbaty w Japonii jest diametrialnie inna niż w Europie. Herbata ekspresowa, weźmy takiego Earl Grey’a, jest w Japonii mało popularna, przez co baaaardzooo droga. Tak więc zakupione zostało jedynie jedno opakowanie 25 torebek. Przez kolejne kilka miesięcy prawdziwa herbata była dla mnie towarem ekskluzywnym

         Ogólny bilans zakupów…. marny. Kupiliśmy trochę zupek ekspresowych, makaron, wspomnianą wcześniej herbatę, wodę mineralną, płatki śniadaniowe, jakieś mleko o smaku czegoś tam, sok z czegoś tam, chleb tostowy, ser w plasterkach, herbatę w butelce oraz śmieszne ciastka o smaku kwiatów wiśni i zielonej herbaty. Hmm… w sumie nie takie złe były te zakupy 😉 Coś na śniadanie mieliśmy. Wracając do chleba tostowego i sera w plasterkach, zestaw ten był prawdziwym hitem i powiem wam szczerze, że na palcach jednej ręki mogę policzyć poranki bez ciepłego tosta z plasterkiem sera ;D

5

6

7

         Po tak ciężkim dniu należał się nam solidny wypoczynek. Tak więc klimatyzacja na funkcję ogrzewania, słuchawki na uszy i lulu pod kołderkę. Za nami był pierwszy dzień pobytu w Hiroshimie. Choć byłem potwornie zmęczony, nie mogłem się doczekać kolejnego dnia.

Maciek Sukiennik

kolejny odcinek już za tydzień!


Japonia? – to można tam jechać na wymianę? :O

Erasmus jest tak bardzo popularny, że wielu studentów nie wie o możliwości wyjazdu poza Europę. Nasza Uczelnia ma naprawdę fajną ofertę wyjazdów na inne kontynenty. Trochę mnie to dziwi ponieważ żyjemy w Europie i nawet jeśli nie na Erasmusa to na wakacje możemy pojechać w każdy zakątek Europy za przystępne pieniądze. Patrząc na inne kontynenty to taka wyprawa to dużo większy koszt, w związku z czym wyjazd na stypendium do Azji, Ameryki Południowe czy też Północnej to olbrzymia szansa na niesamowitą przygodę, poznanie ciekawych kultur i zupełnie odmiennych obyczajów, a zainteresowanie tymi stypendiami jest ciągle bardzo małe.

Ja z takiej możliwości skorzystałem i w kwietniu 2011 roku pojechałem na semestr letni do Japonii, aby studiować na Hiroshima University of Economics (HUE) i oczywiście przekonać się na własnej skórze, czy prawdziwe sushi wprawi mnie w zachwyt.  Chciałem wam opowiedzieć o tym niezapomnianym okresie, który był przygodą mojego życia i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że za każdym razem kiedy wspominam te czasy, trochę ściska mnie serce z tęsknoty. Opowiem wam nie tylko o tym jak wygląda studiowanie na japońskim uniwersytecie, ale również jak żyje się w Japonii, gdzie warto pojechać i jak tanio po Japonii można podróżować. Na warsztat weźmiemy też kilka stereotypów dotyczących Japonii. 😉 W każdym razie pamiętajcie jedno! – to wszystko to moja subiektywna ocena. Jeżeli chcecie przekonać się sami jak wygląda Sakura (kwitnąca wiśnia), zachęcam was do wyjazdu  do Hiroshimy. A teraz LET’S GO!

wiśnia

Hiroshima przywitała nas mroźnym kwietniowym porankiem. Przywitała NAS ponieważ przyjechałem razem z moim kolega Bartkiem. Z UEKu przyjechały w sumie cztery osoby, ale dwie pozostałe (Kasia i Misia) dotarły trochę później.  Tamtego poranka, mimo, że założyliśmy po dwie kurtki a zza horyzontu wstawało powoli słońce, było niemiłosiernie zimno. Na domiar złego, już na samym początku naszej japońskiej przygody zgubiliśmy się. Sytuacja była dość ciężka bo  mieliśmy ze sobą tylko adres uniwersytetu i słabą znajomość japońskiego. „Maciej chcieć jeść, Maciek szukać Uniwersytet Ekonomiczny w Hiroshimie (HUE)” – jakoś dogadaliśmy się w lokalnym sklepie. W tym właśnie sklepie spotkaliśmy się z pierwszym zaskoczeniem – młodzi ludzie w Japonii nie mówią po angielsku. Niby taka potężna gospodarka, a angielski mało kto zna. Co prawda wtedy myśleliśmy, że to tylko przypadek, ale reszta pobytu utwierdziła nas w jednym – Japończycy nie umieją języków obcych. Chodzi tutaj oczywiście o większość społeczeństwa bo są jednostki, które mówią bardzo dobrze  po angielsku i znają również inne języki. Ale wyobraź sobie, że gubisz się w środku dużego, japońskiego miasta i chcesz spytać o drogę. Pytasz sto napotkanych osób i prawdopodobnie dogadasz się jakoś z pięcioma. Ale akurat ten problem nie był dla nas problemem, był to raczej bodziec bardzo motywujący do szybkiej nauki japońskiego 😉

mieszkanie

Po kilku przesiadkach i paru rozmowach łamaną japońszczyzną, dotarliśmy do biura programów zagranicznych na HUE, gdzie przywitali nas z otwartymi ramionami. Tak rozpoczęła się nasza 5-cio miesięczna przygoda na wymianie w ramach programu STEP (Short –Term Exchange Program).

Po prawie dwudniowej podróży wreszcie mogłem odpocząć na łóżku w naszym mieszkaniu w Tanimoto (tak nazywał się nasz mały blok i takiej nazwy będę używać).  Jak na japońskie warunki mieszkanie było bardzo przestronne. Dwa pokoje, duża kuchnia i łazienka jak ze stacji kosmicznej. Na początek krótki instruktaż użytkowania mieszkania, przeprowadzony przez Takeshiego, pracownika uniwersytetu, który zajmował się studentami z wymiany. Później sesja zdjęciowa i oglądanie różnych śmiesznych sprzętów, np. maszyny do ryżu. Wszystko wyglądało fajnie i bardzo nas interesowało. Czajnik gotował wodę do temperatury 98 stopni C. Maszyna do ryżu była wtedy dla nas sporą tajemnicą, której rozwikłanie zajęło nam trochę czasu. Obsługa lodówki nie różniła się za bardzo od obsługi polskiej lodówki;)  Sporą ciekawostką był fakt, że jeden z pokoi był wyłożony matami ze słomy – „tatami”, tak jak w tradycyjnych domach japońskich, natomiast cała reszta mieszkania wyłożona parkietem. Kolejnym zaskoczeniem była pralka, która znajdowała się na balkonie i jak później się okazało prała używając zimnej wody. Takich ciekawostek było sporo i poznawaliśmy je stopniowo, więc nie od razu wszystko opiszę.

maszynka

Jednak największe zaskoczenia przyniosły dokładne oględziny łazienki. Okazało się, że jest to jeden moduł, innymi słowa jedna całość. Wszystko z plastiku i łatwe do wysprzątania. Tak jak wcześniej napisałem, łazienka wyglądała jak ze stacji kosmicznej. Nie potrafię tego inaczej opisać, wiec sami zobaczcie na zdjęciu 😉

łazienka

Jeżeli chodzi o opis mieszkania to na razie tyle. Prze kolejne miesiące było to miejsce, gdzie odwiedzali nas inni studenci, gdzie razem gotowaliśmy i spędzaliśmy wspólnie czas bawiąc się.  Tanimoto było dla mnie domem przez prawie pół roku i rzeczywiście czułem się tam jak w domu. Nasza przygoda dopiero się zaczęła. Jeszcze nie znaliśmy innych studentów oraz naszych wykładowców. Wszystko dookoła była dla nas jedną wielką niewiadomą i nie mogłem się już doczekać, żeby rozpocząć odkrywanie sekretów Japonii. Jeżeli też jesteś ciekaw, czego się dowiedziałem, zapraszam na kolejną część.

Maciek Sukiennik